W Internecie roi się od masowo powielanych strasznych historii. Co chwilę pojawia się ktoś, kto miał doświadczyć podobnego zdarzenia na własnej skórze. Tak jest i z BEKami (Black Eyed Kids) czyli czarnookimi dziećmi. Ale czy to jedynie opowieść, czy naprawdę któregoś dnia może odwiedzić nas taki brzdąc?
Początki
O dzieciach zrobiło się głośno w 1996 roku razem z historią Amerykanina Briana Bethela.
Tego wieczora Brian, po załatwieniu wszystkich swoich spraw na mieście, wsiadł do stojącego na parkingu samochodu. Po chwili w jego okno zapukała dwójka chłopców, mniej więcej dwunastoletnich; obaj mieli na sobie bluzy z kapturem. Jeden z nich powiedział Brianowi, że przyszli tutaj do kina zobaczyć premierę filmu „Mortal Kombat”, ale zapomnieli wziąć pieniędzy, które mama im zostawiła. Jednak zamiast prosić mężczyznę o brakujące drobne, chłopcy poprosili o podwózkę do domu. Mimo że w całej sytuacji nie było niczego podejrzanego, Briana ogarnął strach. Chłopcy nalegali, zapewniając, że to niedaleko. Jednak Brian dostrzegł oczy chłopca, do tej pory ukryte pod kapturem. Były czarne jak węgiel, razem z białkami. Wtedy w głowie Briana rozległo się głośne „nope, nope, nope”. Wymamrotał jakąś wymówkę, dlaczego nie ma ochoty podwozić upiornego dziecka, po czym odjechał, aż się kurzyło. Kiedy za kilka sekund zerknął w lusterko, dzieci już tam nie było.
Bethel powysyłał mailem swoją historię zaufanym znajomym, ale chyba nie byli wystarczająco zaufani, bo jego opowieść wyciekła do Internetu i stała się hitem – okazało się, że Brian nie był jedyną osobą, która takie dzieci spotkała.
Jak je poznać?
Nie ma określonego typu budowy ciała czy koloru skóry tych dzieci. Są mniej więcej w wieku od sześciu do szesnastu lat. Szczęśliwie bardzo łatwo takiego brzdąca rozpoznać – ma czarne oczy. W większości pojawiają się w nocy, jednak kilka razy zauważono je także w ciągu dnia. Podchodzą do człowieka pojedynczo lub w parze, najczęściej kiedy dana osoba jest sama. Kiedy się pojawią, spuszczają wzrok, jakby się wstydziły. Jednak ich ton głosu jest opanowany i monotonny, nieco komputerowy. I zbyt opanowany jak na to, co mówią. Bo zawsze proszą o jakąś przysługę niecierpiącą zwłoki – pozwolenie na skorzystanie z toalety czy telefonu. Jeśli je olejesz, odejdą, ale mogą wrócić. Wtedy znowu trzeba je olać, zmienić nazwisko i przenieść się do Meksyku.
Często zdarza się, że pukają do drzwi w środku nocy. Zmęczony człowiek zerka przez wizjer i widzi to:
Jest to jedna z ostatnich rzeczy, które ma się ochotę zobaczyć o tej porze. Lub w ogóle. Ci, którzy zostali tak nieprzyjemnie zaskoczeni, wspominają, że coś było z tymi dziećmi nie tak. I pod żadnym pozorem nie można ich wpuszczać do domu.
Kobieta wpuściła te dzieci do domu
Z portalem Week in Weird zajmującym się paranormalnymi zagadnieniami skontaktowała się kobieta twierdząca, że nie tylko natknęła się na te dzieci, ale także wpuściła je do siebie. Według niej, to był największy błąd jej życia. Feralne zdarzenie miało miejsce rok wcześniej.
Kobieta mieszka w małym mieście, w którym wszyscy się dobrze znają, dlatego nikt nawet nie zamyka drzwi na noc. Któregoś razu obudziło ją głośne dobijanie się do drzwi. Tej nocy była ogromna śnieżyca, więc pomyślała, że ktoś miał problem z samochodem. Jednak kiedy wyjrzała na zewnątrz, nie było żadnych śladów opon na śniegu. To ją zdziwiło, bo mieszkali na odludziu, więc nie spodziewała się, że jakiś człowiek by szedł tędy na piechotę. Nie widziała dokładnie, kto stoi pod jej drzwiami, ale się przestraszyła, więc poszła obudzić swojego męża. On otworzył drzwi.
Tam stała dwójka dzieci, chłopiec i dziewczynka, w wieku mniej więcej ośmiu lat. Dzieci były ubrane zupełnie nieodpowiednio do panującej temperatury. Stały wpatrzone w ziemię, nieskore do nawiązania kontaktu wzrokowego. Zapytały czy mogą wejść do środka i powiedziały, że ich rodzice zaraz tu będą. Zarówno kobieta, jak i jej mąż czuli, że nie powinni ich wpuszczać do środka, jednak rozsądek nie pozwolił im zostawić dzieci na zimnie.
Kobieta poszła do kuchni zrobić dzieciom kakao, a mężczyzna rozmawiał z nimi w salonie. Na wszystkie jego pytania odpowiadały tym samym zdaniem – „nasi rodzice zaraz tu będą”. Co zastanawiające, wszystkie cztery koty, które zwykle lgnęły do ludzi, gdzieś się pochowały. Tylko jeden z nich, który był z kobietą w kuchni, zjeżył się, gdy zerknął w stronę salonu. A jak zwierzęta się denerwują to wiadomo, że w domu siedzi jakieś świństwo, pierwsza zasada horrorów.
Kiedy kobieta weszła do salonu, zastała swojego męża trzymającego się rękami za głowę. Powiedział, że jest mu niedobrze, ale już po chwili wyprostował się twierdząc, że wszystko jest w porządku. Podając gościom kubki z napojem, zauważyła, że mają czarne oczy. Wtedy dzieci wstały i zapytały, czy mogą skorzystać z łazienki. Kiedy małżeństwo zostało samo i nerwowo rozmawiało, czy dzwonić na policję czy po egzorcystę, z nosa mężczyzny zaczęła cieknąć krew. Do tego nagle wysiadł prąd. A dzieci stały na korytarzu. Stały i się patrzyły. Po chwili tej przerażającej chwili chłopiec powiedział, że ich rodzice już tu są.
Na zewnątrz zatrzymał się samochód, przy którym znalazło się dwóch wysokich mężczyzn. Dzieci wsiadły do samochodu i razem z mężczyznami odjechały. Pół godziny później prąd wrócił, ale nic nie było już takie samo.
W przeciągu kilku miesięcy zaginęły trzy koty pary. A kot, który był tej nocy z kobietą w kuchni, został znaleziony martwy w salonie, w kałuży krwi, którą zwymiotował.
Mężczyzna, który do tej pory nigdy nie krwawił z nosa, teraz krwawił regularnie. Okazało się, że cierpi na raka skóry, który zwykle spowodowany jest częstym przebywaniem w solarium. Jednak on prawie w ogóle się nie opalał. Kobietę też dopadło krwawienie z nosa i inne dolegliwości, o których nie chciała już napisać. Ostrzegła tylko, żeby pod żadnym pozorem nie wpuszczać tych dzieci do domu.
Inne dzieci
Od każdej reguły jest wyjątek. W lasach Cannock Chase, gdzie pod koniec lat sześćdziesiątych poprzedniego wieku seryjny morderca brutalnie pozbawił życia kilka dziewczynek, widziano dzieci z czarnymi oczami. Część z nich była niema – otwierały usta, jakby chciały krzyknąć, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Jednak niektóre krzyczały i prosiły o pomoc. Ale w przeciwieństwie do standardowych czarnookich dzieci, tych nigdy nie widziano w nocy, jedynie za dnia. Co ciekawe, na pewien czas dzieci zniknęły, a kiedy ich morderca umarł w więzieniu, gdzie odsiadywał dożywocie, znowu się pojawiły.
Kim, a może czym, one są?
To pole jest otwarte do interpretacji. Mogą to być kosmici, duchy, wampiry, zaginione dzieci przejęte przez stworzenia z innego wymiaru, a może tylko wyobraźnia internautów. Jednak nie trzeba daleko szukać, żeby natknąć się na setki historii opisujących zetknięcie z tymi istotami. Prawdziwe czy nie, lepiej dzieci do domu nie wpuszczać, bo nawet jeśli nie wyssą duszy, to coś rozbiją.
Podobno częściej odwiedzają ludzi, którzy o nich wiedzą.